Nad tem Unrat sam nigdy się nie zastanawiał, i jedno go tylko niepokoiło, gdy późno wieczorem rozstawał się z artystką Fröhlich: nieświadomość co do Kieselacka, von Erztuma i Lohmanna. Z lęku przed ich tajemnem postępowaniem począł zwolna uważać najskrajniejsze rzeczy za możliwe, a wszelkie ustanowione między ludźmi granice za przekraczalne. W uliczce przed Błękitnym Aniołem usłyszał raz ich kroki za sobą. Uczynił własny krok możliwie najlżejszym, aby nie zwróciło ich uwagi, gdy się zatrzyma. Za rogiem zaczekał na nich i niespodzianie wyszedł ku nim z przechyloną głową. Cofnęli się; ale Unrat rzekł zachęcająco, łysnąwszy jadowicie oczyma:
— Więc tedy, widzę, żeście sobie — zawsze raz poraz — wyszukali rozrywkę artystyczną. I słusznie. Chodźcie, powtórzymy sobie, co słyszeliśmy, da mi to sposobność przekonania się, jak dalece jesteście już w tych przedmiotach zaawansowani.
Ponieważ trzej uczniowie stali nieruchomo, nie mogąc się widocznie pogodzić z tak przeraźliwą poufałością tyrana, dodał:
— Osiągnięty przez to sąd mój o stanie waszego wykształcenia ogólnego może — owszem zaprawdę
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/128
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ ÓSMY