Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/132

Ta strona została przepisana.

duje? To ktoś, nad kim się wzrusza ramionami. Czy masz ochotę po spełnionym czynie znaleźć się razem ze starym Unratem w gazecie? Jakie to kompromitujące!
Cięźkokrwiste wzburzenie Erztuma ucichło zwolna. Lohmann gardził nim nieco, gdyż znowu był nie niebezpieczny.
— Nadomiar, — rzekł, — mogłeś uczynić coś nie tak dalece bezsensownego, a nie uczyniłeś. Czy zażądałeś od Breetpoota pieniędzy?
— N-nie.
— Widzisz. Zamierzałeś stanąć przed swoim opiekunem, wyznać mu swoją namiętność i niezłomne postanowienie poddania się jej. Że jesteś mężczyzną i że wolisz raczej odbyć dwuletnią służbę wojskową, niżeli przypatrywać się, jak ukochana kobieta marnuje się, wpadając w ręce szubrawca. Chciałeś się gwoli niej wyzwolić: tego chciałeś!
Erztum mruknął:
— Cobym z tego miał?
— Jakto?
— Pieniędzyby mi nie dał. Zaciągnąłby mi mocniej wędzidło. Nie mógłbym teraz nawet widywać Róży.
I Lohmann uważał takie postępowanie opiekuna za prawdopodobne.
— Mogę ci pożyczyć trzysta marek, — rzekł niedbale. — Jeżeli więc chcesz z nią uciec...
Erztum odpowiedział przez zęby:
— Dziękuję.
— Nie? Więc nie.
Lohmann wybuchnął cichym i złym śmiechem.