Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/133

Ta strona została przepisana.

— Ale masz zupełną rację. Zanim się uczyni kobietę hrabiną, trzeba się przecież zastanowić. A inaczej ona tego pewnie nie zrobi.
— Ja sam nie chciałbym inaczej, — rzekł von Erztum złamany. — Ale ona nie chce... Ach, ty tego nie wiesz. Nikt nie wie, że od niedzieli jestem zrozpaczonym człowiekiem. Godne to rzeczywiście śmiechu, że traktujecie mię tak, jakbym był jeszcze tym samym — i że i ja tak się zachowuję.
Zamilkli, Lohmann był bardzo niezadowolony; czuł się pokrzywdzony, zraniony w swej namiętności dla Dory Breetpoot, gdyż oto i Erztum, dzięki tej śmiesznej artystce Fröhlich, popadł w tragiczną rolę. Erztum i ta artystka Fröhlich nazbyt się do niego zbliżali.
— Więc? — zapytał, marszcząc czoło.
— Tak. W niedzielę, podczas wycieczki do Grobowca Olbrzymów, z tobą, Kieselackiem i — Różą... Posiadać Różę zupełnie dla siebie, raz jeden wyjątkowo bez Unrata: byłem taki wesół! Byłem wogóle pewien zupełnie swojej sprawy!
— Racja. Początkowo byłeś w nadzwyczajnym humorze. W miarę możności zburzyłeś nawet Grobowiec Olbrzymów.
— Ach tak. Gdy pomyślę o tem — kiedy zniszczyłem Grobowiec Olbrzymów — było to jeszcze przedtem — wtedy byłem jeszcze innym człowiekiem... Po śniadaniu byliśmy tak jakby sami w lesie, Róża i ja; gdyż ty i Kieselack spaliście. Zebrałem się na odwagę: w ostatniej chwili ogarnął mię jednak lęk. Ale ona mię przecież zawsze dobrze traktowała, zupełnie inaczej, niż ciebie... prawda?... i widać było, że czekała tylko na moje oświadczyny. Zabrałem swoją odrobinę pieniędzy i byłem zupełnie przeko-