Żona jego była nieco urażona, ale śmiała się i pchnęła Unrata. Otarł sobie rękaw. Wtedy obraziła się serjo.
Artystka Fröhlich chichotała na to wszystko. Nie mogło jej to nie schlebiać. Para grubasów złościła ją i tak swoją pieśnią marynarską, zyskując coraz większy poklask. Unrat twierdził nieustannie, że artystką jest tylko ona. Naiwny intrygant podniecał jej zazdrość i coraz bardziej przyciągał ją do siebie tem, że skłaniał ją do okazywania całemu światu lekceważenia; tem że zmuszał ją do wspierania się na nim, jako na jej rycerzu bez zastrzeżeń. Żądał od niej najgłębszej pogardy dla sali pełnej ludzi, dla których poklasku pracowała, i dla każdego poszczególnego widza, któremu się spodobała. Nienawidził grubej kobiety szczególnie zato, że zawsze przynosiła z sali nowinki o wrażeniu, jakie pozostawiła artystka Fröhlich.
— Co? Czyżby to było możliwe? — wołał. — Więc ów człowiek ośmiela się otworzyć usta? Ten sam Meyer, który w dziewiętnastym roku życia nie osiągnął jeszcze celu klasy, a wreszcie zmuszony był odbyć trzyletnią służbę wojskową!
Artystka Fröhlich ukrywała pod uśmiechem swoje zmieszanie z tego, że tak nisko postawiony Meyer wcale jej się podobał. Pragnęła, aby się jej nie podobał. Była z natury pojętna i wrażliwa na to, że człowiek o poziomie duchowym Unrata uznał ją za godną swojej wychowawczej opieki. Zdarzyło się jej to po raz pierwszy. Z podnieceniem przerwała tęgiej kobiecie, która poważyła się jeszcze powiedzieć słowo na korzyść Meyera.
Kiedy indziej łaskotała Unrata kwiatami pod nos.
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/140
Ta strona została przepisana.