Unrat parsknął pierw kilka razy. Potem wiedział już.
— Więc siedzisz tu i palisz, — powtórzył. — Czy to przystoi uczniowi w obecności nauczyciela?
A że Lohmann przypatrywał mu się tylko ze znużonem zaciekawieniem z pod wpółprzymkniętych powiek, Unrat wybuchnął.
— Rzuć papierosa! — krzyknął głucho.
Lohmann przeczekał chwilę. Tymczasem Kiepert i Erztum zatoczyli się na stół; Unrat musiał zabezpieczyć siebie, artystkę Fröhlich, kieliszki i butelki. Gdy się to stało:
— Więc co! Naprzód więc tedy!
— Papieros, — odparł Lohmann, — należy do sytuacji. Sytuacja jest niezwykła — dla nas obu, panie profesorze.
Unrat przerażony oporem, z podziemnem drżeniem:
— Rzucić papierosa, powiadam!
— Ubolewam, — rzekł Lohmann.
— Odważ mi się tylko...! Smarkaczu!...
Lohmann wykonał jeszcze tylko wytwornie odpychający ruch wąską dłonią.
Wówczas Unrat, ogarnięty zawrotem głowy zagrożonego tyrana, porwał się z krzesła.
— Rzucisz papierosa, albo powstrzymam cię w twojej karjerze! Zmiażdżę cię! Nie jestem skłonny —!
Lohmann wzruszył ramionami.
— Jakie to przykre, panie profesorze. To wszystko przecież minęło. Że też może pan do tego stopnia nie rozumieć okoliczności.
Unrat parskał. Miał oczy wściekłego kota. Szyja jego z chropowatemi żyłami wysunięta była naprzód;
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/158
Ta strona została przepisana.