przed dziurami w jego uzębieniu ukazała się piana; palec wskazujący na końcu zgiętego pod kątem ramienia godził żółtym paznogciem w nieprzyjaciela.
Artystka Fröhlich uczepiła się go, wyrwana nagle z przeżuwania przebytych rozkoszy, jeszcze trochę nieprzytomna, ze ślepem złorzeczeniem wpadając na Lohmanna.
— Czegóż pani chce? Niech go pani lepiej uspokoi, — rzekł Lohmann.
W tej chwili Erztum i Kiepert, wywróciwszy się przez dwa łamiące się krzesła, padli ztyłu na trwającą w objęciu parę i rzucili ją nosami na stół. Ze względnie cichego kąta za stolikiem toaletowym Róży Fröhlich rozległ się głośny okrzyk radosny Kieselacka. Pocieszał się on spokojnie panią Kiepert.
Gdy Unrat i jego przyjaciółka podnieśli się znowu, poczęli nadal złorzeczyć.
— Pan będzie u mnie zawsze ostatni, — wołała artystka do Lohmanna.
— Przypominam sobie, szanowna pani, że mi to pani już przyrzekła, a ja chętnie tego oczekuję.
I nagle, widząc ją potarganą, nawpół rozpiętą, z rozlaną szminką, dziką i ochrypłą, szarpiącą się przed nim, poczuł niepohamowaną żądzę tej kobiety: znowu ową żądzę, aby upokorzyć swoją okrutną miłość przez ponure pieszczoty występku!
Ale przeszło to zaraz. Gdyż Unrat, w spaźmie trwogi, wmieszał się znowu i zagroził:
— Jeżeli natychmiast nie rzucisz papierosa, odprowadzę cię jak stoję do twego ojca!
Otóż dom Lohmannów gościł tego wieczora kilka osób, między innemi także konsula Breetpoota z żoną. Lohmann wyobraził sobie, jak Unrat wedrze się do
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/159
Ta strona została przepisana.