od rzeźnika, kominiarza, robotnika z gazowni i całą ulicę.
Pewna krawcowa, o żółtawej twarzy, której Unrat z polecenia artystki Fröhlich często składał wizyty, zachowywała się zawsze chłodno i odpychająco. Pewnego razu, gdy Unrat uiścił właśnie rachunek za większe zamówienie, otworzyła usta. Niechaj że pan profesor jednak posłucha, co ludzie mówią. Czyż to nie hańba. W jego wieku — i wogóle. Unrat bez odpowiedzi schował resztę do portmonetki i wyszedł. W półprzymkniętych drzwiach uśmiechnął się jeszcze raz do pokoju i rzekł wyrozumiale:
— Z chwili, jaką pani wybrała dla swoich słów, poczciwa kobieto, wnoszę, iż piastowała pani obawę, że zbytnia szczerość mogłaby panią narazić na straty pieniężne. Atoli niech się pani niczego nie obawia! Wolno pani będzie i nadal pracować dla artystki Fröhlich.
I odszedł.
Wreszcie pewnego poranku niedzielnego, gdy Unrat pokrywał odwrotną stronę kartki ze swoich „Partykuł u Homera“ bruljonem listu do artystki Fröhlich, zapukano, i w czarnym, fałdzistym surducie i wysokim kapeluszu wszedł majster szewcki Rindfleisch. Szurgnął nogami i rzekł zmieszany, ponad swoim śpiczastym brzuchem:
— Panie profesorze, dzieńdobry, panie profesorze, chciałbym tylko poprosić, aby mi wolno było zadać panu profesorowi jedno pytanie.
— Tylko śmiało, majstrze, — rzekł Unrat.
— Długo się nad tem zastanawiałem i łatwo mi też nie będzie. Ale że Bóg chce tego!
— Więc tedy naprzód, człowieku!
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/173
Ta strona została przepisana.