Chodził jeszcze do pracy, mocą resztki państwo-zachowawczego nawyknienia i aczkolwiek przewidywał, że jeden z tych dni szkolnych będzie jego ostatnim,. Nauczyciele zdecydowali się teraz bez wyjątku nie dostrzegać go. W pokoju nauczycielskim, gdy tylko Unrat siadał ze swemi zeszytami do poprawiania, wszyscy kryli się za gazetami, unikali stołu, spluwali po kątach. W klasie brakowało Lohmanna, von Erztuma i Kieselacka, wszystkich trzech. Resztą uczniów Unrat gardził i nie zwracał na nich uwagi. Niekiedy syknąwszy skazywał którego na półdniowy karcer. Potem zapominał jednak poruczyć pedlowi wykonanie wyroku.
Poza szkołą przemykał się po ulicach, nie widząc nikogo, nie słyszał ani obelg, ani objawów sławy, nie spostrzegał też, że dorożkarze zatrzymywali konie, aby zwrócić uwagę cudzoziemców na Unrata, jako na osobliwość miasta. Gdzie tylko przechodził, mówiono o jego procesie. Dla ludzi Unrat był właściwie oskarżonym, zaś wystąpienie jego przed sądem budziło ubolewanie i gniew. Starsi panowie, uczniowie z pierwszych roczników, dla których Unrat stanowił wesołe, subtelnie ozłocone przez czas wspomnienia młodości, na widok profesora zatrzymywali się i potrząsali głowami.
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/188
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ DWUNASTY