Naturalnie. Teraz, po jej zeznaniach, złożonych na publicznej rozprawie sądowej, otworzyły się chyba Unratowi oczy. Miłość czyni człowieka ślepym, to należy — i pastor Quittjens zapalił znowu swoje cygaro — przyznać. Z drugiej strony niechaj tylko Unrat wspomni swoje lata studenckie i rozmaite rzeczy, jakich się wówczas w Berlinie dowiedziano. Nie było się przecież żabą, huhu, i o takich damulkach ma się doskonałe pojęcie. Nie są one wszak warte, aby narażać dla nich egzystencję własną i innych ludzi. Tak, gdy pomyśli o Berlinie —
Pastor Quittjens uśmiechnął się błogo i gotował się do poufałości. Unrat zachowywał się coraz niespokojniej i nagle przerwał mu. Czy to wszystko ma się odnosić do artystki Fröhlich. Pastor był zdumiony i potwierdził. Nato zerwał się Unrat z kanapy, dysząc ciężko, i pryskając śliną w twarz pastora Quittjensa, wyrzucił z siebie głucho i groźnie słowa:
— Obraził pan artystkę Fröhlich, Dama ta znajduje się pod moją opieką. Niech pan opuści — na przód więc tedy! — mój dom!
Pastor przerażony odsunął się daleko ze swojem krzesłem. Unrat pobiegł do drzwi i otworzył je. Gdy potem jeszcze raz, drżąc z gniewu, skierował się do pastora Quittjensa, duchowny tchórzliwym łukiem wysunął się razem z krzesłem za drzwi. Unrat zamknął je.
Długo jeszcze dyszał, biegając po pokoju. Musiał sobie wyznać, że niedawno jeszcze życzył artystce Fröhlich wszystkiego najgorszego. Obdarzał ją najgorszemi myślami. Ale co było prawem Unrata, tego bynajmniej jeszcze nie wolno było pastorowi Quittjensowi. Stała ona ponad wszystkimi — sama i święta w obliczu ludzkości. Dobrze było, że w ten sposób
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/195
Ta strona została przepisana.