powstrzymać, którego nie wolno ci nigdy więcej zobaczyć. To Lohmann!
Ujrzała go wyczerpanego, zlanego potem, i nie pojmowała tego, gdyż nie wiedziała nic o dręczącej wizji, która go raz opanowała — o wizji Lohmanna i jej.
— Ach, tak, — rzekła. — Na tego zawsze byłeś taki zajadły. Chciałeś go przecież posiekać na kiełbasę, I słusznie, mój Unratku. Dla mnie, dzięki Bogu, taki głupi chłopak jest niczem. Gdybym ci to tylko mogła wyjaśnić. Ale tu nic nie pomoże. Chciałoby się płakać.
I istotnie miała na to ochotę: ponieważ absolutnie nie znajdowała wiary co do swego chłodu wobec Lohmanna; i ponieważ w samej głębi swego serca przeczuwała coś dotyczącego Lohmanna, co właściwie pozbawiłoby ją wiarogodności; i ponieważ Unrat, to głupie, stare dziecko, tak często i tak niezręcznie tego dotykał; i że najwidoczniej nie było w życiu spokoju, którego tak tęsknie pragnęła.
Ale że Unrat nie zrozumiałby pochodzenia jej łez i że nie chciała zbytecznie wikłać sytuacji, odmówiła sobie płaczu.
Zresztą nastąpił teraz piękny okres. Wychodzili razem i uzupełniali urządzenie i wyprawę artystki Fröhlich, Prawie co wieczór siedziała w toaletach z Hamburga w loży teatru miejskiego, a Unrat, u jej boku, z podstępnem zadośćuczynieniem przyjmował wszystkie zazdrośnie-oburzone i nieżyczliwie-pożądliwe spojrzenia, jakie na nich padały. Teatr letni był teraz także otwarty i można było usiąść w ogrodzie wśród zamożnego i poważanego towarzystwa, jeść kanapki z łososiem i cieszyć się, że komuś nie było to danem.
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/201
Ta strona została przepisana.