kiem. A to spryciarz z tego Unrata! W ten sposób nie trzeba było wogóle chodzić do klubu ani nigdzie indziej. I zamiast pierwotnej wyniosłości nabrał Lorenzen wobec małżonków Unrat czegoś lepko żebraczego.
Uzyskał zezwolenie przyniesienia następnym razem nieco ze swego wina. Przyniósł poza tem pasztet, i małe śniadanko zastąpiło lekcję greckiego.
Gdy trzeba było coś załatwić poza pokojem, szedł zawsze Unrat. Najpierw poszedł po korkociąg, potem, gdy wypito nieco i uczeń Lorenzen był już podochocony, po wiele innych rzeczy.
Gdy się te rozrywki powtarzały, artystka Fröhlich wyraziła pogląd, że daleko milej byłoby z kilkoma jeszcze osobami. Uczeń Lorenzen był raczej za intymnością; ale Unrat przyznał rację żonie. Lorenzen musiał zaprosić przyjaciół. Panna Pielemann wprowadziła koleżankę. Rzeczą panów było starać się o ciasto, zakąski, owoce. Natomiast herbaty dostarczała pani domu. Regularnie powstawała ochota na szampana, i regularnie Unrat rzucał z podstępnym uśmiechem uwagę:
— Wiadomo wam, moje panie i panowie, że utraciłem — nie rozstrząsajmy chwilowo, czy zasłużenie, czy też niezasłużenie — swoją przynależność do grona nauczycielskiego tutejszego gimnazjum.
Za każdym razem pozwalano mu dopowiedzieć do końca i weselono się. Potem panowie robili składkę i posyłano po szampana. Niekiedy Unrat sam szedł zrobić zamówienie. Widziano go, jak powracał przez ulicę, krok w krok za niosącym kosz, uważając pilnie, aby kryć transport napojów, jak niegdyś krył go w Błękitnym Aniele.
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/215
Ta strona została przepisana.