Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/243

Ta strona została przepisana.

tej godzinki bliski był złudzenia, jakoby osiągnął swoje sukcesy bez zapłaty. Nie wierzył w to przecież; ale perswadował sobie, że cóż mu przeszkadza wierzyć w to i gdzie są dowody przeciwne. Tak szczęsna była reakcja po jego poprzednich mękach.

Pewnego wesołego dnia wiosną, pierwszego wesołego dnia po wielu kryzysach duchowych, Unrat i artystka Fröhlich wyszli razem na spacer do miasta. Unrat rozkoszował się właśnie świadomością, że ostatecznie jednak byli sprzymierzeńcami: najlepszymi, jedynymi. Artystka Fröhlich, która wraz z lekcjami greckiemi zrezygnowała też ze swojej ambicji kochania Unrata, czerpała swe poważanie dla siebie samej i dobry humor z uczciwego uczucia przyjaźni dla Unrata. Dlatego oboje śmiali się tylko z pana Dröge, sklepikarza na rogu ich ulicy, który, gdy go mijali, otworzył drzwi sklepu, pogroził im pięściami i krzyknął za nimi coś obelżywego. Także owocarka nie mogła pozostać spokojna na ich widok. Podjudzała ona już nawet pana Dröge, aby skierował na przechodzącego Unrata koniec swojej sikawki wodnej.
Takich przypadków niepodobna już było uniknąć, ilekroć małżonkowie Unrat wychodzili z domu. Byli dłużni wszystkim, chociaż naprawo i lewo sypali pieniędzmi; a dostawcy, którzy nie udzielili swego kredytu, lecz mieli go narzucony, najwięcej robili hałasu. Regułą było, że z Paryża nadchodziły zapłacone zgóry toalety, zaś zjedzone w ubiegłym miesiącu bułki ciągle jeszcze nie były ich własnością. Artystka Fröhlich przypuszczała przytem, że oszczędza dla