Unrat poderwał się z fotelu, wyciągnął rękę jak do zaklęcia i w milczeniu zatrzasnął szczęki. Na to nie był przygotowany — przed chwilą dopiero zagroził jednemu nikczemnikowi relegowaniem. Czyżby miał teraz i tego Lohmanna „złapać“? Nic nie mogło być dlań bardziej pożądane. Ale — czy mógł mu tego „dowieść“?... W tej chwili powstrzymanego oddechu mały Kieselack wyciągnął niebieskie palce z poobgryzanemi paznogciami, trzasnął niemi i zawołał sepleniącym głosem:
— Lohmann nie daje myśleć spokojnie, ciągle mówi, że tu czuć.
Rozległy się chichoty, niektórzy szurgotali nogami. Wówczas Unrata, który czuł już wicher buntu na twarzy, ogarnęła panika. Zerwał się z krzesła i wymachując na wszystkie strony rękoma nad pulpitem, jakby zadawał ciosy niezliczonym napastnikom, zawołał:
— Do „kabufu“! Obaj do „kabufu“!
Nie chciał się uspokoić; Unrat sądził, że może się jeszcze uratować tylko zamachem. Zanim Lohmann mógł się tego domyślić, rzucił się na niego, chwycił go za ramię, szarpnął i zawołał zduszonym głosem:
— Wynoś się precz, nie jesteś godzien być dłużej członkiem społeczeństwa ludzkiego! Lohmann usłuchał, znudzony i niemile dotknięty.
Pod koniec Unrat pchnął go i zamierzał rzucić na drzwi szatni; ale nie udało mu się. Lohmann otrzepał miejsce, w którem go Unrat dotknął, i spokojnym krokiem udał się do „kabufu“. Nauczyciel rozejrzał się za Kieselackiem. Ale chłopiec przecisnął się za jego plecami i z wykrzywioną miną skradał się już do lokalu aresztowego. Prymus musiał profe-
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/25
Ta strona została przepisana.