mogło się to długo odwlekać. Chociaż Lohmann był dopiero tak krótko w mieście, słyszał już o nich; zaś czyny starego Unrata żywo przemówiły do jego zamiłowania do osobliwości ludzkich. Stwierdził, że Unrat spełnił wszystko, co się w nim przed dwoma laty zapowiadało; raczej więcej, niż mniej. Ale jeszcze wspanialszym niemal wydawał mu się rozwój artystki Fröhlich. Z szansonetki Błękitnego Anioła na damę z półświatka w wielkim stylu! Gdyż ostatecznie cd pierwszego wejrzenia była tem. Przy bliźszem przypatrzeniu się przeświecało później małomieszczaństwo. W każdym razie było to wszystko, czego można było tutaj dokonać. I te liczne zdejmowane kapelusze na drodze małżonków! I ta pokorna pożądliwość, gdziekolwiek artystka Fröhlich powiała swemi perfumami! Pomiędzy nią a jej publicznością, miastem, istniał widocznie stan wzajemnego oszukiwania się. Artystka Fröhlich zachowywała się, jak reprezentatywna piękność, zwolna poczęła być traktowana jako taka i wreszcie sama uwierzyła w to ludziom. Podobnież musiało się chyba niegdyś stać z Dorą Breetpoot i jej pretensjami do wielkoświatowego szyku? Lohmann widział podniecającą ironję w tem, że zajmował się teraz artystką Fröhlich. Pamiętał przecież jeszcze czasy, gdy pisywał wiersze do obu, gdy w mściwości swego cierpienia chciał zbrukać Dorę Breetpoot przez to, że z jej obrazem w sercu zamierzał nadać pieszczotom innej posmak ponurego występku. Występku? Teraz, gdy nie odczuwał już miłości, nie rozumiał też występku. Żadna gorycz jego serca przeciwko pani Breetpoot nie wychodziła na korzyść pani Unrat. Nie doznałby najmniejszego wzruszenia, gdyby przechodził z nią
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/253
Ta strona została przepisana.