Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/255

Ta strona została przepisana.

trzeba mu krwawej kąpieli. Jest on wynalazcą obrazy majestatu: wynalazły ją, gdyby jeszcze nie istniała. Żaden człowiek nie zdoła oddać mu się z tak obłędnem samozaparciem, aby nie nienawidził go jeszcze jako buntownika. Nienawiść do ludzi staje się dlań trawiącą męką. Że płuca dokoła wdychają i wydychają powietrze, a on nie reguluje tych oddechów, to go napełnia żądzą zemsty, napina jego nerwy aż do pęknięcia. Potrzeba jeszcze tylko jakiejś podniety, jakiegoś przypadkowego oporu okoliczności — jakiegoś uszkodzonego Grobowca Olbrzymów i wszystkiego, co się z tem łączy; potrzeba jeszcze tylko jakiegoś przeczulenia jego skłonności i popędów, naprzykład przez kobietę — a tyran, ogarnięty paniką, zwołuje motłoch do pałacu, prowadzi go na mord i pożogę, obwieszcza anarchję!
Artystka Fröhlich siedziała z otwartemi ustami; co zadowolniło Lohmanna. Z damami takiemi rozmawiał zawsze w ten sposób, że nie miały innego wyjścia, jak otwierać usta. Zresztą uśmiechał się powątpiewająco. Sądził przecież tylko, że ukazuje abstrakcyjną możliwość. Aby miał opowiadać historję starego, śmiesznego Unrata, tego nie sądził jednak. Na to widział go jeszcze nazbyt z perspektywy z pod katedry; za trudno było mu wyobrażać sobie jako rzeczywistość potworności o tym, kto mu dyktował głupie brednie o Dziewicy Orleańskiej.
— Żywię największą sympatję dla pani małżonka, — dodał Lohmann z uśmiechem, dopełniając przez to miary zmieszania artystki Fröhlich.
— Domostwo państwa istotnie wszędzie jest wychwalane, — rzekł potem.
— No tak, jesteśmy właściwie bosko urządzeni. I wogóle zresztą —