Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/261

Ta strona została przepisana.

pozbędzie. Nie nosi pan przecież nawet pierścionków.
— To też nigdy się jej nie pozbędę.
I wyjaśnił, nie dbając, czy go rozumie:
— Nie płacę kobietom, gdyż nie chciałbym się sam upokarzać. Zresztą to zbyteczne. Dzieje się z niemi zupełnie jak z dziełami sztuki, za którebym przecież Bóg wie ile oddał. Ale czyż można je właściwie posiadać? Widzi się takie dzieło w sklepie, zabiera się z sobą marzenie. Potem zawraca się i kupuje? Co się kupuje? Tęsknota nie potrzebuje pieniędzy, spełnienie nie jest ich warte.
I nadąsany odwrócił się od swego portfelu. Zarazem przełożył to na popularny język:
— Chcę powiedzieć, że już następnego dnia mam tego dość.
Artystka Fröhlich, przejęta czcią a zarazem odrobinkę drwiąca w obliczu swego bożka, zauważyła:
— Więc nie kupuje pan pewnie nic prócz jedzenia i picia?
— Czy może mi pani doradzić coś innego? — I nagle spojrzał jej ze zmarszczonem czołem tak bezwstydnie w oczy, jakby pytał:
„Czy mam panią kupić, panią?“
Wzruszając ramionami, jako odpowiedź na niewypowiedzianą myśl:
— Miłość cielesna jest ostatecznie wstrętna.
Artystka Fröhlich była zupełnie stropiona. Potem odważyła się lękliwie uznać to za komiczne i rzekła:
— Ach nie.
— Trzeba się wznieść, — rzekł Lohmann, — stać się czystym i dostojnym. Jechać na koniu, jak Parsifal. Prawdopodobnie będę służył w kawalerj i, a równocześnie przechodził wyższą szkołę jazdy.