Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/41

Ta strona została przepisana.

Unrat przybył na rynek i przeszedł obok handlarza tytoniu, ucznia z przed dwudziestu lat, od którego kupował niekiedy pudełko cygar; — niekiedy tylko: nie palił dużo, pijał rzadko; nie posiadał żadnego z nałogów mieszczańskich... Rachunki tego człowieka nosiły stale nagłówek: Wielmożny Pan Profesor U —, i potem dopiero U przerobione było na R. Czy była to złośliwość czy bezmyślność, tego Unrat nigdy nie mógł stwierdzić; ale stracił nagle odwagę, aby wejść do sklepu, na którego progu już się znajdował. Człowiek w tym sklepie był opornym uczniem, którego niepodobna było „złapać“.
Szybko ruszył dalej. Nie padało już; wiatr rozpędził chmury. Latarnie gazowe migotały czerwonawo. Ukosem nad szczytem jakiegoś dachu wynurzał się niekiedy żółty półksiężyc: szydercze oko, które natychmiast spuszczało znowu powiekę, tak, że nie można mu było jego szyderstwa „dowieść“.
Nagle zapłonęły jaskrawo wielkie okna Cafe Central. Unrat uczuł chęć, aby tam wejść, wypić coś niezwykłego. W osobliwy sposób wytrącony był dzisiaj z torów swego dnia. Tam w kawiarni możnaby się z pewnością dowiedzieć czegoś o artystce Fröhlich; mówiono tam o wszystkiem. Unrat wiedział o tem z dawnych czasów, gdyż za życia żony pozwalał sobie niekiedy — bardzo rzadko — na godzinkę urlopu w Café Central. Odkąd nie żyła, miał w domu tyle spokoju, ile pragnął, i nie potrzebował kawiarni. Zresztą bywanie tam utrudnił mu pod koniec nowy właściciel, także były uczeń, który po wielu latach powrócił do miasta. Obsługiwał on swego byłego nauczyciela własnoręcznie, i z największą uprzejmością, tak iż Unrat nie mógł mu tego żadną miarą „dowieść“, tytułował go stale profesorem Unratem.