słowa, aby go dotknąć, ale gwoli wspomnień młodości, które teraz wydawały się im niewinnie wesołe; i że był on w mieście figurą, która dla każdego miała w sobie jakiś komizm, ale dla niektórych komizm czuły. Nie słyszał wymiany zdań między dwoma uczniami z najstarszej generacji, którzy zatrzymali się na rogu i spoglądali za nim, jak sądził, z szyderstwem:
— Co się stało z tym Unratem? Starzeje się.
— I coraz jest brudniejszy.
— Nigdy nie znałem go innym.
— O, nie pamięta pan już chyba. Jako pomocnik nauczyciela był on jeszcze zupełnie schludnym człowiekiem.
— Tak? Czego to nie robi przezwisko. Nie potrafię go sobie wcale wyobrazić czystym.
— Wie pan, co myślę? Że on się sobie sam także takim nie potrafi wyobrazić. Przeciw takiemu przezwisku nikt nie zdoła przez dłuższy czas walczyć.
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/44
Ta strona została przepisana.