Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/56

Ta strona została przepisana.

zwyczaj nauczyciele nie mają dostępu. I Unrat, stojąc w mroku, zaśmiał się do siebie.
— Ejże, ambitny on jest — zaprawdę wszak, — rzekł.
W swojej spryskanej pelerynie szydził z tego wystrojonego, pełnego najlepszych widoków człowieka, jak opryszek, który niepoznany i groźny przygląda się z cienia pięknemu światu i w duchu ma kres tego wszystkiego niby bombę. Czuł się o wiele wyższy od Richtera, wesoło mu było na duchu; radował się cicho i rzekł, nie rozumiejąc siebie samego:
— Panu mogę jeszcze porządnie zaszkodzić na drodze. Już ja pana — zawsze raz poraz — wpakuję, niech pan to sobie zapamięta!
Idąc dalej, bawił się znakomicie. Gdy napotykał znowu tabliczkę na drzwiach z nazwiskiem jakiegoś kolegi lub byłego ucznia, myślał: „Pana złapię jeszcze kiedy“, i zacierał ręce. Zarazem z ukradkowem porozumieniem uśmiechał się do czcigodnych domów ze szczytowemi dachami, gdyż był przeświadczony, że w jednym z nich ukrywa się artystka Fröhlich. Podnieciła go ona dziwnie, podrażniła, wytrąciła z równowagi. Pomiędzy nią a Unratem, który skradał się za nią szlakiem nocnym, powstał rodzaj łączności. Uczeń Lohmann był drugą sztuką zwierzyny: żeby tak rzec Indjaninem z innego plemienia. Gdy Unrat wyruszał ze swymi uczniami na wycieczkę szkolną, musiał niekiedy brać udział w zabawie w zbójców i żołnierzy. Stał na wzgórzu, wyciągał pięść w niebo i komenderował: „Dzielnie naprzód, teraz obecnie!” i szczerze się przejmował utarczką, jaka następowała. Gdyż to było poważne. Szkoła i zabawa były życiem... A dzisiejszej nocy grał Unrat Indjanina na ścieżce wojennej.