Rzucił się naprzód, a oczy jego, przerażone nadmiarem tej nikczemności, utkwione były nieustannie w Kieselacku, który się śmiał; — wtem wpadł na coś miękkiego, i wysoka, bardzo tęga kobieta, nader skąpo ubrana pod bronzowym płaszczem wieczorowym, który się rozchylił, skierowała ku niemu gniewną twarz. Mężczyzna, niemniej obfitych kształtów i przy starannej fryzurze ubrany także tylko w trykot z narzuconą na niego starą kurtką, nadszedł na to i przyłączył się do złorzeczeń. Unrat potrącił talerz, na który kobieta ta zbierała datki, kilka monet spadło. Szukano, Unrat schylił się także, zmieszany, ogłuszony. Obok jego głowy, która poruszała się nad podłogą, ludzie szurali nogami; skargi, szyderstwa, przekleństwa, nawet zuchwałe ręce napierały na niego. Unrat wyprostował się, zaczerwieniony, z dwufenigową monetą w palcach. Oddychał szybko, ślepem spojrzeniem błądził po otaczających go ludziach, którzy byli jego nieprzyjacielem. Po raz drugi dzisiaj czuł na twarzy krytyczny powiew buntu. Począł rozdawać zygzakiem szturchańce, na wszystkie strony, jak przeciw wielu nacierającym. W tej chwili ujrzał Kieselacka, leżącego nad wysoką skrzynią fortepianu, drgającego na całem ciele. Teraz usłyszał nawet jego śmiech. Wówczas ogarnęła Unrata oszołamiająca panika tyrana, który widzi, że motłoch jest w pałacu i wszystko stracone. W tym momencie wszelki gwałt wydawał mu się usprawiedliwiony, nie znał niemal granic. Krzyknął, a głos jego potęgował się:
— Do „kabufu“! Do „kabufu“!
Kieselack, który widział, że Unrat jest już blisko, usłuchał. Zniknął za drzwiami, które otworzyły się obok estrady. Zanim się Unrat opamiętał, stał i on
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/65
Ta strona została przepisana.