Niech się każdy nazywa, jak chce, a jeśli komuś podobało się grać profesora, nie było w tem powodu do nieprzyjaźni.
— Więc pan jest nauczycielem? — rzekła kobieta życzliwie. — To także gorzki chleb. Ileż pan już ma lat?
Unrat odpowiedział posłusznie jak dziecko:
— Pięćdziesiąt siedem.
— Ale się pan wybrudził! Niechno pan da swój kapelusz, oczyścimy go chociażby zgrubsza.
Wzięła mu z kolan kapelusz, otrzepała go, wygładziła nawet wstążkę i z zamiłowaniem wyprostowała go na głowie Unrata. Potem przyglądając się swemu dziełu, żartobliwie poklepała go po ramieniu. Unrat rzekł z krzywym uśmiechem:
— To pani — aczkolwiek wszelako — bardzo dzielnie zrobiła, poczciwa kobieto.
Ale odczuwał tym razem coś innego, niżeli niewesołe uznanie władcy dla spełnionego obowiązku. Czuł się tutaj potraktowany z dziwnem ciepłem przez ludzi, dla których mimo wymienienia swego tytułu zachował jeszcze pewnego rodzaju inkognito. Nie brał im za złe braku respektu. Usprawiedliwiał ich: najwidoczniej brak im było „wszelkiej skali“; tem samem usprawiedliwiał Unrat ochotę, jakiej on sam doznawał, aby nie zważać na przekorę świata, porzucić swe zwykłe naprężenie — rozbroić się, choćby tylko na kwadransik.
Gruby mężczyzna wydobył z pod pary kalesonów dwie flagi niemieckie, sapał przytem i zerkał na Unrata, jakby był z nim w porozumieniu. Gruba kobieta utraciła całą grozę; Unrat miał czas zaobserwować, że pozorna rozwięzłość jej twarzy spowowana była sztucznie czarną szminką. Tylko do
Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/71
Ta strona została przepisana.