Strona:PL H Mann Błękitny anioł.djvu/95

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ SZÓSTY

Rano Erztum, Kieselack i Lohmann spotkali się z blademi twarzami. Pośród hałasującej klasy każdy z nich wydawał się sobie niby przestępca, który wie, że list z jego nazwiskiem jest w drodze do prokuratora, a otoczenie niczego się nie domyśla. Na minuty jeszcze tylko liczy się czas wolności... Kieselack podsłuchiwał pod drzwiami pokoju dyrektora i twierdził, że słyszał w nim głos Unrata. Nie przechwalał się już, ze skrzywionemi ustami szepnął Erztumowi za dłonią: „O rety, człowieku!“ Lohmann na najbliższą godzinę chętnie zamieniłby się z najuboższym na duchu.
Unrat wszedł szybko i natychmiast bez tchu zabrał się do swojego Owidjusza. Kazał mówić wiersze, wyuczone napamięć, i zaczął od prymusa Angsta. Potem nastąpili uczniowie na B, Doszedłszy do E, przeskoczył na M. Erztum wydał westchnienie. Kieselack i Lohmann stwierdzili ze zdumieniem, że K i L zostały opuszczone.
Przy tłumaczeniu żadnemu z nich nie zadano pytania. Cierpieli przez to, chociaż „nie przygotowali swego“. Doznawali wrażenia, jakby byli wytrąceni ze społeczeństwa ludzkiego, jakby ulegli już śmierci cywilnej. Co mógł Unrat planować? Podczas przerwy trzej koledzy unikali się wzajemnie, z obawy, aby