i celebrował mszę. Wieczorem, gdy na placu miejskim strzelały ku stalowemu niebu rakiety, powóz jego zatrzymał się u furty klasztornej. Uchyliła się ona, księżna wsiadła do pojazdu. Podała rękę przeoryszy, która dygnęła, twarz staruszki spoczywała, jak z kości słoniowej, w spokoju jej białego, lnianego czepca. Z małych otworów w nagiej fasadzie gotyckiej wyglądały znużone oczy młodych mniszek.
Wikarjusz bocznemi drogami dojechał ze swą niespodzianą towarzyszką do Kampanji. Konie musiały pędzić; o jedenastej były przy wrotach, wkrótce potem na Monte Celio. Tam stał mały domek pewnego prałata, który nagle wysłany został na Wschód. Dom był z zupełnem umeblowaniem do wynajęcia. Księżna przenocowała w nim. Rano była zdecydowana pozostać tam.
Domek leżał na grzbiecie najbardziej opuszczonego ze wzgórz rzymskich, w głębi zdziczałego ogrodu. Przed nim, na otoczonym skruszałemi murami, niebrukowanym dziedzińcu, leżała w słońcu Navicella, obrosła mchem, popękana studnia w kształcie okrętu. Śniła ona o czasach, gdy rycerze trynitarze ze szczękiem broni przekraczali próg domu. Nad zamkniętemi drzwiami wisiało jeszcze godło ich zakonu, niewolnik biały i murzyński, świadczący po prawicy i lewicy błogosławiącego Chrystusa o swojem uwolnieniu. Ale front sterczał w próżni przed zapadłemi murami. Odgłos niewielu tylko kroków zabłąkał się kiedy na to miejsce. Z klasztoru świętych Jana i Pawła sunęły niekiedy przez łuk cesarza Dolabelli sandały jakiegoś mnicha.
Zboku, pod jej wystającym dachem była kolumnada i wejście do białej villetty księżnej. Stamtąd, w obramowaniu dwóch cyprysów, co kłoniły się ku sobie przy parkanie jej ogrodu, widziała Koloseum i ruiny Forum.
Strona:PL H Mann Diana.djvu/113
Ta strona została przepisana.