wzgórza Janiculusa. Nieco różowego pyłu, pozostawionego przez słońce, wisiało jeszcze na murach cisowych. Otaczały one kwadratem dwie trójkątne fontanny, na których niskich zrębach rozkraczyły się dwa trytony i dwa fauny.
Na obu końcach galerji znajdowały się zamknięte furty, kryte daszkami i otoczone kotarami z zielonego marmuru. Z potężnie zakreślonych fałd kamiennych wysuwały się dwie nagie postaci, z jednej strony chłopiec, z drugiej dziewczynka. Uśmiechali się i kładli palec na ustach. Dzieliła ich cała długość korytarza; lękliwie wysuwali stopy, jakby chcieli iść sobie naprzeciw po zwierciadlanej mozaice podłogi, gdzie błękitne pawie, otoczone wieńcami róż, roztaczały złociste ogony. Zamiast nich podreptała po mozaice księżna Cucuru. Wygląd jej, kiedy stanęła na nogach, był przerażający. Bezwładne kolana czyniły ją niecierpliwą, chciała je wyprzedzić czepiającemi się rękoma i namiętnie stukającą laską. Chyliła się, załamując się niemal pod ciężarem swego tłuszczu, tak daleko do przodu, że dolna część jej pleców7 była wyżej ramion. Wskutek tego suknia zadzierała się ztyłu, odsłaniając nabrzmiałe nogi staruszki. Egipski jej profil, z płaskim, przylegającym do górnej wargi nosem, rzucał przed siebie zatroskane spojrzenie drapieżnego ptaka, który nie może dogonić łupu. Została za resztą towarzystwa i pożądliwie wabiącym głosem wołała na zmianę „Liljano!“ i „Vinon!“; ale pomoc córek odrzucała z wściekłością.
Bez tchu i czerwona zupełnie padła wreszcie na fotel przy otwartych drzwiach do ogrodu. Kardynał własnoręcznie przysunął obok niej drugi fotel dla księżnej Assy. Pani Cucuru zawołała:
— Niech pani śmiało zajmie całe miejsce, księżno! Potrzeba pani ochłody, pani jest delikatna. Ja, ja wogóle powietrza nie potrzebuję, ja mam zdrowie i siłę! Mam
Strona:PL H Mann Diana.djvu/120
Ta strona została przepisana.