Strona:PL H Mann Diana.djvu/122

Ta strona została przepisana.

Kardynał zapytał spokojnie:
— Wie pan to zgóry?
— Oto list mego zaufanego.
Pavic cofnął się zadowolony, a jednak szarpany bólem.
Kardynał przeczytał i podał papier księżnej. Potem Cucuru sięgnęła po niego. Zbadała go, uznała za autentyczny i wybuchła śmiechem. Laską, którą uderzała nieustannie w podłogę, zwiększała jeszcze hałas. Potem oczy starej damy zaszły łzami, a dławiący kaszel pozwolił jej tylko na ciche, chrapliwe dźwięki. Monsignore Tamburini mierzył księżnę zboku, nieufnie i z oburzeniem, jak klienta, który się stał niewypłacalny. Ona sama zapytała nagle:
— Państwo konfiskuje moje domeny? To znaczy, że Mikołaj odbiera mi je?
Pavic odpowiedział posępnie:
— Tak.
— Ach, Mikołaj... i Fryderyka i... Fili, — powiedziała przed siebie. To, co usłyszała, wprawiło ją w silne zdumienie. Nie uświadomiła sobie tego bynajmniej jako nieszczęścia, które ją trafiało; nie myśląc o jego skutkach, widziała przed oczyma tylko akt. Król Mikołaj w odruchu ojcowskiego niezadowolenia podpisywał decydujący dokument. Fryderyka stała przytem zgryźliwa i zdecydowana, Fili zmyty zupełnie. Biedni ludzie, aby zaatakować swego przeciwnika, nie znaleźli innego sposobu, jak ukraść mu jego pieniądze. I Rustschuk wpadłby na ten pomysł! Nagle usłyszała tuż przy swojem uchu głos contessy Blà:
— Nieprawdaż, wasza wysokości, sprawa ta ma w sobie coś groteskowego?
— Coś... Skąd pani wie?
Podniosła wzrok zdziwiona.