Koburgowie od rodu Assy! I zakomunikuję o tem pismom!
Gwałtowność markiza przypomniała Pavicowi szczęśliwe dni. Miał wrażenie, jakby lud zbiegał się znowu ze wszystkich stron; otaczał go falą, a trybun czul już deski jakiejś kadzi do wina pod stopami. Oczy jego poczęły błyszczeć, ręce drżeć, a potem przemówił. Wygłosił jedną ze swoich wielkich mów: nikt nie był na to przygotowany. Damy przeraziły się, kardynał obserwował swobodnie ten nowy typ człowieka. Monsignore Tamburini stracił chwilowo swą prze-wagę sądu pod naporem tej wymowy i usiłował uświadomić sobie, ile jest ona w odpowiednich okolicznościach warta.
Księżna Assy patrzała nieustannie wbok; zbyt często bywała na próbach w teatrze. Zwolna wzrok jej ślizgać się począł po twarzach nowych znajomych. Pani Bla, która sceptycznie obserwowała mimikę trybuna, sprawiała wrażenie eleganckiej kobiety bez przeżyć, subtelnej i łagodnej. A przytem w miękkiej kobiecości jej rysów odbijał się duch. Vinon Cucuru, ciemna blondynka, chichotała w chusteczkę. Z tępym noskiem i dołeczkiem na twarzy była ona pewnem siebie dzieckiem, któremu nic nie mogło brakować. Natomiast siostra jej miała — zdało się — wszystko za sobą i złamana wracała od wszystkiego. Włosy Liljany były czerwone, z fioletowemi błyskami. Blady jej wzrok był spuszczony, nos począł się czerwienić na końcu, ręce leżały jak chore mięczaki beznadziejnie na łonie. Dziewczyna wydawała się obcym zupełnie biała i zimna od obumarłych cierpień, które jak trupy zapomniane były w jej piersi. Pozwalała widzieć to każdemu, kto chciał. Żadne towarzystwo nie było dość ważne, aby przed niem coś ukrywać.
Za plecyma pań i za Tamburinim i markizem San Bacco, przyłączały się do niewdzięcznych słuchaczów Pavica stare
Strona:PL H Mann Diana.djvu/124
Ta strona została przepisana.