Po pauzie Blà dodała, nieco ciszej:
— Ostatecznie z nas wszystkich, którzy siedzieliśmy dzisiaj razem, jest on może jedynym, kogo można nazwać szczęśliwym.
— Zapomina pani o Vinon Cucuru? — rzekła księżna.
— Oh, Vinon: dziewczyna nieświadoma i dumna. Przy stole, w pensjonacie sześciolirowym, gdzie książęca rodzina Cucuru mieszka dla reklamy po pięć lirów, naśmiewa się z Niemców.
— Ale San Bacco?
— Zupełnie szczęśliwy jest on prawdopodobnie tylko przy pojedynkach parlamentarnych, których ma wprawdzie dwa do trzech na rok. Jego gadatliwy zapał, który pani zna, służy mu tylko jako namiastka cięć i pchnięć. Lubi coprawda wysokie idee i wierzy w nie, gdyż jest przecież chrześcijaninem i rycerzem. Ale muszą mu one także dawać usprawiedliwienie czynów, którym brak niejako... jakże mam powiedzieć, solidności mieszczańskiej.
— Jest ubogi. Jak on właściwie żyje?
— Żyje z wolności i patrjotyzmu. Ponieważ podarował swój majątek krajowi, uważa każdego rodaka za swego dłużnika. Od lat już mieszka w hotelu Roma, przy jedzeniu otacza go zawsze chmara posłów, dziennikarzy, ciekawskich i ludzi, którym potrzeba, aby stary szermierz poświadczył im ich miłość ojczyzny i radykalizm. Jeden jedyny raz odważył się gospodarz posłać mu rachunek. San Bacco kazał go zawołać. „Czy to dla mnie?“ zapytał, marszcząc brew. „Co, chce pan pieniędzy ode mnie... ode mnie? Czyż ja żądam od pana pieniędzy za to, że codziennie tłum ludzi zajada pański kiepski obiad, czyniąc to tylko ze względu na mnie?“ I wyszedł poczerwieniały z gniewu, zostawiwszy pięć lirów dla kelnera.
Księżna rzekła bez śmiechu:
Strona:PL H Mann Diana.djvu/132
Ta strona została przepisana.