— Jeśli się pan zgadza, monsignore, zakomunikujmy sobie teraz jak rozsądni ludzie, czego od siebie wzajem chcemy.
Tamburini stał nieco stropiony, ale właściwie zadowolony z takiego obrotu rzeczy. Próba pozyskania księżnej Assy dla wiary musiała być wykonana. Że ta próba była beznadziejna, w to mądry kapłan nie wątpił wcale. Poprostu dopełnił tylko obowiązku sumienia. Teraz mógł, uspokojony nareszcie, przystąpić do rzeczowych układów, które smakowi jego i usposobieniu odpowiadały bardziej, niż ekstatyczne próby nawrócenia. W zręcznych słowach zaproponował jej przymierze kościoła w celu przewrotu państwowego w Dalmacji.
— Nareszcie poznaję pana znowu, monsignore, — odpowiedziała księżna. — Jest pan przecież człowiekiem o wiele za silnym, aby móc być przekonywującym kaznodzieją pokutnym. Niech mi pan wierzy, z profilem Rzymianina nie mówi się o łasce i o tamtym świecie.
Tamburini ukłonił się, widocznie pogłaskany. Usiedli uprzejmie naprzeciwko siebie, a monsignore wyjaśnił jej, że rozpoczęła swoje przedsięwzięcie romantycznie, więc fałszywie. Trzeba więc teraz poprowadzić je dalej trzeźwo. Kościół jest z natury swej praktyczny, lekkomyślne szaleństwa odrzuca. Kropla oliwy, która co niedzielę spływa z ambony, przygotowuje daleką, ale pewną kąpiel ognistą.
— Lepiej jeszcze, aby wszystko odbyło się łagodnie i niepostrzeżenie. Dziwię się, że nie przyszło waszej wysokości dotychczas na myśl, jak niezwyciężoną uczyniłaby sprawę pani pomoc niższego duchowieństwa. Lud ma wśród siebie mnóstwo małych księży, są to jego synowie, bracia, kuzynowie i szwagrowie. Każda większa rodzina ma jednego i poddaje mu się we wszystkiem, co nie jest zbiorem i bydłem. Niech pani pozostawi nam propagandę, księżno, a po kilku latach wola pani ludu będzie tak jasna
Strona:PL H Mann Diana.djvu/139
Ta strona została przepisana.