nowej wysilonej pracy. Każdy powiew przeciągu, który unosił kotarę, odsłaniał gościom ohydny obraz odżywiającej się starej księżnej.
Służąca ukazała się w drzwiach.
— Karlotto! — zawołała księżna, — czy odmówiłaś różaniec? Zaraz to zrobisz, bo powiem twemu spowiednikowi, że dzisiaj w nocy znowu miałaś Józefa w swoim pokoju!
Dziewczyna znikła.
Wreszcie księżna rozkazała:
— La bouche!
Szczęka trzasnęła, kauczukowa obsada laski księżnej Cucuru uderzyła o podłogę.
— Moi ludzie! — zawołała do obsługi pensjonatu, — gotujecie dość przyzwoicie, najadłam się dobrze!
Zbliżyła się do księżnej Assy i powtórzyła:
— Człowiek najada się tutaj. Przyznaj, Liljano, że się tu człowiek najada.
— Już z samego patrzenia! — oświadczyła Liljana.
Z jękiem padła staruszka na fotel.
— Niech pani sobie nic nie robi z rupieci w tym lokalu. Ja sobie z tego także nic nie robię. O tam, ta postać jeźdźca na stoliku czy nie wygląda jak ciężki bronz? A ja ją wywrócę, uważajcie, jednym jedynym palcem ją wywrócę. To nie sztuka, to przecież pusta masa papierowa! Gwiżdżę na to! Ludzie z naszej sfery, nieprawdaż, księżno, zabierają z sobą do najnędzniejszej nawet budy wielki świat.
„Nawet do łóżka Tamburiniego?“ pomyślały równocześnie Blà i księżna Assy. Spojrzały po sobie i odgadły swoje myśli. Vinon roześmiała się, a Liljana z bierną dumą spoglądała po całym pokoju, w którym tylko maleńkiemu kawałkowi brzeżka krzesła i wąskiemu miejscu pod jej stopami pozwalała na zetknięcie ze swoją osobą. Staruszka tupała laską.
Strona:PL H Mann Diana.djvu/142
Ta strona została przepisana.