go, Angielki, podróżujące same, durzyły się w nim. Vinon Cucuru traktowała go z rozmyślnem lekceważeniem, ale nie udawało się jej śmiać się z niego.
Matka jej uderzyła księżnę Assy w kolano.
— Zresztą, księżno, my dwie mamy wiele podobnego! Obie nie mamy pieniędzy, obie pochodzimy z najwyższych sfer. Mój majątek rozdarował książę, mój biedny mąż, komedjantom, no, a i z panią grano komedję. Rewolucja, czyż to nie komedja? Haha! Jak pani właściwie na to wpadła? Do czego służy taka rzecz?
— Do miłej rozrywki, księżno, — odpowiedziała pani Assy i uśmiechnęła się do contessy Bla, która tego nie zauważyła. Wargi jej były lekko rozchylone, z gorączkowym wyrazem wpatrywała się w postać nieznajomego. Dla wygodniejszej obserwacji pokazał jej swój profil. Był to profil grecki, z granatowo czarnemi, jedwabistemi włosami na policzkach i podbródku. I księżna Assy uważała go za pięknego mężczyznę, jednego z owych ludzi południowej rasy, na których dłoniach i twarzy mimo całego okadzania dymem papierosów, oparami absyntu i gorącemi wyziewami ludzkiemi domów gry i rozpusty, pozostaje jednak niezniszczalna resztka owego przejrzystego blasku marmurowego wyrosłych na ich ziemi ojczystej bogów. Ale czyż taka czarująca i pusta maska, ukazywana w pyszałkowatej pozie obieżyświata, mogła zatopić kobietę tak mądrą, subtelną i drwiącą jak Blà w nieprzytomnem milczeniu?
— Droga rozrywka! — zawołała Cucuru. — Kończy się tem, że partnerzy wypróżniają pani wszystkie kieszenie i zamykają pani drzwi przed nosem. Nagle znajduje się pani pod golem niebem — i jeszcze się pani śmieje!
Starą panią owładnęła wściekłość.
— Jak pani może się jeszcze śmiać przy takiej nikczemności! Ach! To łotry! Żeby tak mieli ze mną do czynienia,
Strona:PL H Mann Diana.djvu/145
Ta strona została przepisana.