uderzała szczękami. Contessa Blà marzyła, a monsignore Tamburini czuwał nad produkcją jak surowy reżyser, nieruchomo i bez uznania. Następnego dnia już tylko on i księżna pamiętali o szybko minionem wydarzeniu. Jeśli nic więcej się nie stało, pozwalano mówić Pavicowi; opowiadał on o swoim klubie politycznym.
Odkąd teraz z zarządem kasy pozbawiono go możności wytwornie odżywianego cierpienia duchowego, stawał się coraz tęższy i coraz posępniejszy. Tłuszcz jego pochodził z lichych jadłodajni, zatęchłych jak jego posępność, a dławiona jego nienawiść do władczyni pomnożyła się o pełną sumę długów, które go teraz trapiły. Trybun przesuwał się po promenadach i cukierniach, jak za wcześnie emerytowany śpiewak operowy, z obwiązaną szyją, bezplanowo, zrzędząc i już niezupełnie czysty. W dni, kiedy nie miał nadziei zaprezentować się przed jakimś słuchaczem, omijał wszystko, nawet umywalnię; gdyż czuł wstręt przed czynami powszedniego życia, któreby się nie kończyły na trybunie. „Czegóż pan chce, potrzeba mi powodzenia“, tak wzdychał Pavic, ilekroć czytał w spojrzeniu jakiegoś znajomego zdumienie nad jego zaniedbaniem.
Na powodzenie, którego nie doznawał teraz w świetle publicznem, czyhał w tylnych izbach. W piwnicach pewnego nowego budynku, daleko za Porta Sant Agnese, schodziło się kilku zbiegłych rodaków, rzemieślników, tragarzy i sprzedawców ulicznych. Dwa razy w tygodniu ocierali z rąk pot ciężkiej pracy, na jaką skazała ich obczyzna, i wyciągali je ku swemu apostołowi, — a wraz z rękoma wyciągali ku niemu dusze, które tak pełne były litości dla siebie samych, utrapień i pragnienia odwetu, uwolnienia, władzy, zemsty. W tej piwnicy, która graniczyła z katakumbami i Niemal już do nich należała, wśród udręczonych cieni biedaków, rzucanych na ociekające wilgocią mury przez
Strona:PL H Mann Diana.djvu/169
Ta strona została przepisana.