mój synu. A choćby nawet miało zawieść, to mimo to było rzeczą bardzo pomysłową.
Kardynał powrócił już do swoich starożytności. Jedno pytanie jeszcze go interesowało.
— Taka udana gra, jakże się to właściwie nazywa? Może szantaż? Zdaje mi się, że tak, szantaż.
I wziął do ręki lupę. Tamburini porwał się w uczciwem oburzeniu.
— Odzyskać nieszczęśliwej wygnance jej dobra ziemskie to sprawa w zupełności godna świętego kościoła.
— I dostać za to nagrodę.
— To nie jest niemoralne.
— Nie mówię przecież nic, drogi synu.
Cucuru równie mało interesowała się marzeniami księżnej Assy. Vinon musiała uporządkować jej przybory do pisania i zredagować dla posła dalmackiego szczegółowe sprawozdanie o spotkaniu nocnem przy luku Bankierów.
— Zawsze po francusku, moja Vinon. To język dyplomatyczny.
— A gdybyśmy, mamo, nie pisały tak dobrze po francusku, to daliby za to jeszcze mniej.
— Jeszcze mniej! Łotry! Ładny mi rząd, który płaci biednej, starej kobiecie za jej pracę takie głodowe wynagrodzenie. Mogłybyście haftować dla sklepów i zarobiłybyście tyleż.
Zarzucono szybko robótkę ręczną na rozpoczęty list: Liljana weszła do pokoju.
— Nie zadawajcie sobie trudu, — rzekła. — Wiedziałam odrazu, że będziecie się dzisiaj zajmowały znowu swojemi brudnemi zarobkami.
— Brudne zarobki? Vinon, czy ona powiedziała brudne zarobki? Ale wydawanie pieniędzy, gdy się nie ma co
Strona:PL H Mann Diana.djvu/182
Ta strona została przepisana.