niemożliwą, jestem jeszcze w dobrym humorze i śmieję się. Za pięćdziesiątym razem, plączę. Chcę się rzucić do Tybru — ze wstrętu. A za setnym razem robię, czego żądasz — ze wstrętu.
Vinou chichotała przed siebie. Nagle podniosła wzrok, brwi jej, ciemniejsze niż włosy, graniczyły z sobą. Uważnie i przekornie obserwowała siostrę. Powiedziała:
— Tak, Liljano, ty jesteś taka.
Poczem zasiadła znowu do swojej pisaniny.
Contessa Blà chętnie marzyłaby wraz ze swą przyjaciółką; ale kochanek absorbował każdą jej chwilę. Przeważnie był w złym humorze.
— Przegrywam, przegrywam, przegrywam. Nie zawsze tak będzie.
— A dlaczego teraz tak jest, mój Orfeo?
— Ktoś mi przynosi nieszczęście.
— Jakże ona to może, ta biedna księżna! Gdy tylko ją widzisz, łapiesz swoje breloki rogowe i wyciągasz przeciwko niej dwa palce. Więc coż ci ona może zrobić?
— Nic. To wcale nie ona, to inna.
— Więc kto, proszę cię.
— Ty sama. Gdyż kochasz mię za bardzo, to przynosi nieszczęście.
— O nieba!
Była stropiona tak dalece, że utraciła mowę. Więc jej miłość kosztowała go tyle ofiar! A przynajmniej on tak sądził.
„Jak głęboko jestem jego dłużniczką!“
Wyzbyła się swoich skromnych klejnotów. Gdy pewna stanowczo oczekiwana wpłata nie wpłynęła, doznała chwili słabości i protestu przeciwko całej swojej udręce. Piselli wziął sumę, której potrzebował, z kasy księżnej.
Strona:PL H Mann Diana.djvu/184
Ta strona została przepisana.