„Tak ja przez ciebie wyglądam! Nikczemna! Piekło cię czeka, możesz mi wierzyć! Wytworna! Księżna pójdzie do piekła! Ona przecież nigdy nie cierpiała!“
„Ty! Czy tak się igra z życiem ludzkiem?“ wołał, a nienawiść jego i żądza wezbrały w łzach. Trapiło go po-żądanie, za księżną i za perłowemi spodniami, jedno i drugie było na zawsze stracone. Gdyby jedno i drugie leżały przed nim, Pavic rozpłynąłby się przy nich łzami w bezsilnem pożądaniu.
Nie położył się do łóżka, aż do rana rozmawiał z księżną.
„Jesteś teraz wolna jak ptak, gdyż jesteś nazbyt okrutna! Tobie można zrobić, co się chce! Zło? Nie, nic nie jest złe, jeśli dzieje się na twoją szkodę!“
Po południu spotkał Pisellego w Cafe Venezia. Skinął na niego do kąta i wręczył mu antydatowany o pół roku oblig księżnej Assy. Skóra Pisellego utraciła blask, stała się szara.
„Ten człowiek przynosi mi nieszczęście“, pomyślał. Zapłacił natychmiast z własnej kieszeni i zaczął się już przytem zastanawiać, jakby można usunąć Pavica, gdyby powtórzył swoją sztuczkę.
Ale nie miał się już czego obawiać ze strony Pavica. Trybun kazał sobie sporządzić spodnie, ale gdy wisiały przed nim na krześle, schował się do łóżka. Czuł lęk przed niemi i przed swoim czynem. Ciepło łóżka zmiękczyło wreszcie jego okrutną skruchę i mógł płakać. Łkał tak mocno, że brzuch jego chybotał się na wszystkie strony, a kołdra, która go nakrywała, falowała. Brzask zastał Pavica na kamiennych płytach w modlitwie.
San Bacco często przechadzał się tam i zpowrotem po pokoju księżnej. Wśród ruchów szermierza i wysokim głosem komendy oświadczał:
Strona:PL H Mann Diana.djvu/189
Ta strona została przepisana.