baldi. Mówi o nim tylko z czułem wzruszeniem i niemal tajemniczo, tak, jakby trzeba się było domyślać szczególnych stosunków pomiędzy nim a tym starcem. Rzuca to wielkie nazwisko wszystkim, którzy sądzą, że mogą czegoś dokonać: „Bądźcie jak on, jeśli potraficie!“ — z uboczną myślą: „Gdybyście byli tacy, bylibyście nieszkodliwi“.
Najgłębszym popędem w tem wszystkiem jest zazdrość, nieukojona zazdrość wobec wszystkich, którzy cokolwiek potrafią, a zwłaszcza oczywiście wobec tych, którzy umieją pisać. Della Pergola jest plebejuszem, który sam nawet nie rozumie, skąd ma tyle talentu. Z równem zdumieniem jak triumfem opowiada swoim czytelnikom o każdym radcy tajnym, który go odwiedził w mieszkaniu, aby go poufnemi informacjami przeciągnąć na swoją stronę. Nazywa to: zdobywać potęgę ze swego pokoju.
Księżna obserwowała z uśmiechem rozgorączkowaną przyjaciółkę. Otoczyła szyję jej ramieniem.
— Bice, opisujesz go zdumiewająco... poglądowo. Przyznaj, że cię bardzo dotknął.
— Mnie, nigdy. Ale... rozebrał kilku ludzi, których bardzo ceniłam. Nienawidzę go jako rabusia moich iluzyj.
— A gdyby się to nawet nie stało — jesteś przecież także... koleżanką. Przyznaj, Bice!
— Przyznaję, — rzekła contessa Blà.
Na balu u księcia Torlonia kazała sobie księżna Assy przedstawić dziennikarza. Po pierwszych dziesięciu słowach okazało się, że był zupełnie zakochany.
Nie mogła sobie prawie przypomnieć jego twarzy. Była to twarz zimna i miała w sobie niewątpliwie coś angielskiego, może coś z angielskiego aktora. Musiał widocznie zawsze być ukrytym w gromadzie czarnych fraków. Miał wprawdzie dłuższe nogi, niż przeciętnie, może dlatego tylko, że nosił
Strona:PL H Mann Diana.djvu/198
Ta strona została przepisana.