widzieć w niej coś niezwykłego, wielką łowczynię chimer, Garibaldiego w spódnicy — i to Garibaldiego nieszczęśliwego. Jakże prawdziwie głęboka była moja myśl!
Ale równocześnie przestałem bywać w towarzystwie. Gdyż widok tej kobiety był dla mnie zbyt wielką męką. Jej piękność, niepowszedniość jej duszy, jej niezwykłość, wszystko mnie dręczyło, gdyż zobowiązywało mię do tego, aby zostać jej przyjacielem, jeśli możliwa jej kochankiem. Inni byli hołotą, wszystko hołota, prócz mnie i tej kobiety. Niestety poważałem ją też. Musiałem dotrzeć do niej, a byłem mniej zręczny niż każdy dudek. Było to niezmiernie dręczące, ale musiałem.
Teraz, dzięki Bogu, już się to stało. Raz byłem niezmiernie bliski napisania o niej czegoś bardzo złego, aby podniecenie, jakie jej zawdzięczałem, wyładować jednak dla ukarania jej. Potem wpadł mi ten pomysł z kryształem. Wszystko mi się udało, dzięki kryształowi i dzięki woli, zimnej i jasnej jak on.
Ukazałem jej wspaniałą dumę, pełną wysokich uczuć. Charakter swój odmalowałem jej z poetycką głębią a zarazem z dyplomatyczną zręcznością. Jak sprytnie mówiłem jej o Propercji i o moim małym Francuzie. Dla niej sięgam do śpichrza swoich myśli poetyckich, które przed światem ukrywałem skromnie — jakżeby jej to nie miało schlebiać. Jestem przekonany, że porwałem ją już zupełnie.
Ach! Ach! Powiada, że straciłem głowę. Ale gdy ją rzeczywiście stracę kiedyś, wykorzystam sposobność i raz użyję sobie. Pocóż zdobywam potęgę, jeśli przez ostrożność siedzę w swoim gabinecie. Nareszcie pozwolę sobie na zbytek namiętności i nierozsądku, donkichoterji i bałwochwalstwa.
Tak, będę ją ubóstwiał, tę Violantę Assy — jeśli możliwa, nawet kochał. Wszystko, co posiadam, cały honor, samotność i surowość, wszystko odrzucić naraz dla kobiety, to
Strona:PL H Mann Diana.djvu/207
Ta strona została przepisana.