oczyłam chwilę działania, albo może wręcz chwilę... życia? Bice, czy znasz takie noce? Lęk skrada się aż do palców nóg, kupuję sobie godzinkę głuchego wyzwolenia, nie miłością Della Pergoli, ale proszkiem chloralu, sulfonalu lub morfiny.
Południe ciążyło na opuszczonem jeziorze; woda połyskiwała biało jak cyna. Aleja, samotna i osnuta zielenią, łączyła się wdali z masami listowia, które z ciemnym błyskiem zdały się opadać z wierzchołków aż do ziemi. Przyjaciółki oparły się wyprostowane o stromą ścianę tylną starej ławki kamiennej. Po lewej i po prawej stronie obejmowała każda głowę lwa, głaskały wytarte grzywy podnieconemi, matowo-białemi palcami, na których blado połyskiwały wąskie paznogcie. Blà pochyliła się, aby objąć księżnę ramieniem; przysunęły się do siebie na śliskim marmurze, ociężale, wzdychając po spowiedzi swoich trosk, i szczęśliwe, że wypoczywają ramię przy ramieniu. Czarne warkocze jednej wplatały się w blond włosy drugiej, zapachy ich ciał mieszały się; policzki muskały się miękko. Kwiaty przy ich paskach całowały się. Lekkie fałdy ich jasnych sukien szeleściły ku sobie.
— Słodka Violanto, — rzekła Bla. — Płacz!
— Czyż to, co mi jeszcze pozostało z woli, ma się rozpłynąć w łzach?
— Zakosztujże swego bólu. W głębi duszy wszystkie tęsknimy przecież za krzyżem.
— Ja nie. Najtwardszym krzyżem jest śmierć. Odpycham go teraz od siebie co noc całą siłą i żyję — z katuszą wprawdzie, ale żyję.
— Poco się męczyć? Widzisz, to tak łatwo osunąć się, nie, ześlizgnąć w śmierć, tak jak my właśnie ześlizgnęłyśmy się ku sobie na wypolerowanym marmurze.
Strona:PL H Mann Diana.djvu/220
Ta strona została przepisana.