Strona:PL H Mann Diana.djvu/223

Ta strona została przepisana.

Dwie kobiety wzeszły w zimny cień ukrytego zaułka, vicolo Sau Nicolò da Tolentino, przeszły pod zczerniałem sklepieniem bramy i wspięły się po zielonawo wilgotnych schodach kamiennych, drzemiących pod małemi zakratowanemi okienkami. Na trzeciem piętrze Blà powiedziała:
— Przypuszczam, że nie będziesz uważała za obrazę niczego, co ci się tutaj pokaże. W przeciwnym razie lepiejby było, abyśmy zaraz zawróciły.
Księżna wzruszyła ramionami.
— Wiesz przecież, nudzę się.
— To się zaraz skończy, — rzekła Bla.
Dwa piętra wyżej zapukała. Zawołano głośno proszę. Kiedy weszły, coś plusnęło na podłogę; wielka, naga kobieta zeskoczyła z materaca wąskiego żelaznego łóżka. Krępy, niski mężczyzna uderzył trzonkiem pendzla o stalugi i zawył:
— Będziesz ty stała, kanaljo!
Ale ona zwiesiła ramiona, czarne włosy skłębiły jej się przed twarzą i wlepiła wielkie, ciemne, zwierzęce oczy w dwie panie. Naprzeciw niej, w drugim końcu pokoju, rozpościerała się druga, o wiele potężniejsza nagość, olbrzym kobiecy o czerwonem, letniawem ciele i błyszczących warstwach tłuszczu. Wyginała uda w ordynarnym tańcu, przyciskała ręce pod wezbranemi piersiami i śmiała się, szeroka, jasnowłosa, z odrzuconą wtył głową, wzdętą szyją i wilgotne mi, grubemi wargami. Wymalowana była na kruszącej się ścianie wapiennej, a u stóp jej widniało wielkiemi literami: „Ideał“.
Oskrzydleni przepychem członków tych dwóch niemych istot, zaludniali pokój trzej mężczyźni: mocny karzeł przy stalugach, — czarny, wąski, nieruchomy w swoim kącie, — i rosły młodzieniec przed szerokim, błękitnym otworem