i dziedziniec miały zapach dawnych czasów. Utykający sługa poprowadził ją przez wydającą głośne echo salę przedpokoju ze skrzyniami i ławkami, przez szereg mniejszych pokojów, do galerji.
Była ona wąska, niezmiernie wysoka i kryta szklanem sklepieniem. Ze wszystkich stron wdzierał się błękit, galerja była tylko powietrznym mostem ze szkła i żelaza, łączącym dwa skrzydła domu ponad wciśniętym między mury i okolonym arkadami ogródkiem. Ale przed oknami wznosiły się w niebo nieme i czarne posągi. Bronzy połyskiwały głucho jak wilgotna rola; i w ziemi tkwiły korzeniami jako jej istoty, zamknięte, powolne, silne i bez śmiechu; chłopi, z wzrokiem utkwionym w łopaty, myśliwi i zbójcy, z okiem w ofierze, ku której celowała ich strzelba, rybacy i żeglarze, z wyciągniętemi szyjami i źrenicami zwężonemi od poblasku dali morskiej. Dziewczęta niosły kołysząco w promienne powietrze marzenie o swoich piersiach i biodrach, — i był tam młodzieniec, skórki zwierzęce osunęły mu się z ud, głowa jego odchylona była na kark, a wyciągnięte ramiona napinały się wraz z piersią, lędźwiami, nogami i gwałtownie odbijającemi się na palcach od ziemi stopami w jedną jedyną drżącą linję: była ona niewysłowionem dążeniem ku światłu. Księżna czuła się porwana, ziemia wymykała się jej z pod nóg. Błękitne dale nieba wirowały w jej głowie. Doznała zawrotu, przymknęła oczy. Jej lekki, biały rękaw powiewał, czarne sploty wznosiły się w powiewie jakiegoś otwartego okna. Przynosił on z sobą zapach róż, gorzko ubarwiony wonią wawrzynu.
Utykający sługa zameldował:
— Księżna Assy.
I oddalił się.
Weszła do pustej hali na parterze. Gipsowe maski wisiały w wielkich odstępach na białych ścianach. W środek
Strona:PL H Mann Diana.djvu/234
Ta strona została przepisana.