— Czy przeszkadzam pani? Chce pani pracować?
— O nie. Pozwalam zbliżyć się wieczorowi, a jakże mu jestem wdzięczna, gdy mi przynosi piękne oblicze. Niech pani siada znowu, księżno, na tem krześle, niech pani patrzy jak pierw wzdłuż galerji, i niech mi pani pozwoli ulepić pani profil z gliny.
Pochyliła głowę księżnej nabok, niespodzianie lekkiemi dłońmi; a jednak czuła się księżna pod temi rękoma kruchą i podwładną im, jak kawał gliny, który otrzymać miał życie wedle myśli i namiętności Propercji. Propercja siadła na drewnianym zydlu; zrobiła koło z gliny i rozkoszowała się milczeniem. „O, gdybymż nigdy więcej nie potrzebowała mówić!“
„Co za chudy, dumny profil, i jaka ona jest blada, jak drży! I ona musi bardzo kochać“.
I Propercja zatopiła się głęboko w ponurym płomieniu swej własnej miłości.
Minęła długa chwila. Potem księżna obejrzała się: Propercja siedziała bezczynnie, z odwróconym wzrokiem. Na łonie jej, między bezwolnie rozchylonemi palcami, leżała jej robota.
— To nie jestem ja, — rzekła księżna półgłosem, pochylając się nad gliną. „To jest wytworne i silne, to mężczyzna... skąd on się dostał pod palce Propercji? Ach — “
Przeraziła się i zakończyła cicho:
— To ten mężczyzna.
Propercja wzdrygnęła się. Zrozumiała, co zrobiła, i patrzała na to, smutno, ale bez wstydu. Księżna ujrzała się sama z wielką artystką w samotnym lesie dusz; lęk, nieufność i próżność zostały za niemi. Powiedziała:
— Gdyby go pani mogła zapomnieć!
— Jego zapomnieć! Raczej umrzeć!
— Trwa pani przy swojej niedoli?
Strona:PL H Mann Diana.djvu/237
Ta strona została przepisana.