z jej czoła; za chwilę dosięgła oka. Bała się tej nocy i jej nieubłagania, i wstydziła się przed nią.
W październiku zajęła księżna znowu vilettę na Monte Celio. Padały ciepłe deszcze, trudno jej było oddychać w pokoikach, gdzie duszne ściany i ciemne, ciche meble pachniały kadzidłem. Winnicę zamknęła jak zwykle winnoczerwona zasłona: nie odczuwała już słodkości tego miejsca. Mając już wiatr i słońce poranka w oczach i włosach, powróciła do sypialni, pełnej jeszcze marzeń poprzedniej nocy. Parło ją coś, aby otworzyć wszystkie okna.
Pavic przychodził, skąpany świeżo w powietrzu winiarni w Trastevere, gdzie zwolennicy jego otaczali go romantyką, i opowiadał o nowym zapale patrjotów dalmackich. Zapowiadało się gwałtowne rozstrzygnienie. Monsignore Tamburini potwierdzał to. Niższe duchowieństwo w ojczyźnie księżnej spełniło swój obowiązek; lud jest teraz sfanatyzowany jak nigdy. Potężne zakony mnisze, pozyskane obietnicami w imieniu księżnej Assy, podtrzymywały wszędzie ogień. Nigdy niewidziana rewolta miała w najbliższym czasie wybuchnąć: rewolta mnisza. Dynastja Koburg była zgubiona, baron Rustschuk, którego dom panujący w bezradności swej uczynił ministrem finansów, oddawał się do dyspozycji księżnej. Tamburini pokazywał jej szyfrowane depesze, a San Bacco, który od czasu swej zwycięskiej wyprawy do Bułgarji nosił głowę wyżej, niż kiedykolwiek, komentował je z pchnięciami szermierskiemi i słowami z połyskującej stali.
Lubiła go za jego postawę pełną siły i napięcia, za sztywną linję jego wysuniętej naprzód prawej nogi, za jego ramiona, nerwowo skrzyżowane na piersi, za dumne drżenie jego czerwonej bródki, za błysk jego turkusowo błękitnych oczu i za wijące się nad jego Wysokiem, wąskiem czołem pukle
Strona:PL H Mann Diana.djvu/246
Ta strona została przepisana.