śnieżnobiałych włosów. Ale nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Napisała do malarza Jakobusa Halina, aby przysłał kopję Pallady Botticellego do hotelu Windsor, gdzie będzie mieszkała przez pewien czas. Wyznaczyła mu godzinę, kiedy chce z nim pogawędzić, w sprawie wiadomej mu propozycji.
Dwudziestego drugiego powietrze tramontańskie szemrało jasne, rzadkie i zupełnie przesiąknięte złotem ponad starą Kampanją. Przy grobowcu Cecylji Metelli spotkało się towarzystwo, polujące na lisy. Ośmiu czy dziesięciu młodych panów opierało rękę o bok, ściśnięty czerwonym frakiem, lub o spowite ciasno w białą skórę udo, i podrygiwało na koniach przed księżną Assy. Zatrzymała się w cieniu średniowiecznego kościoła, którego ruiny chudo i upiornie wznosiły się zygzakami w obliczu okrągłego i mocnego, ubezpieczonego przed działaniem czasu grobowca poganki.
Od miasta cwałował ktoś po wygładzonym bruku drogi wojskowej, samotny, tęgi jeździec, rodzaj Sylena, czerwony i chyboczący się. Zbliżył się.
— Pan tu, doktorze? — zapytała księżna.
Pavic chciał się ukłonić, ale nie mógł wypuścić cugli. Kapelusz siedział mu głęboko na karku; czoło jego było teraz zupełnie łyse. Oznajmił bez przejścia, opętany przez swoją ideę:
— Zaraz nadjedzie Della Pergola. Przegoniłem go.
— Żeby mi to powiedzieć, odważył się pan siąść na konia?
— Wasza wysokości, czem jest koń dla takiego człowieka jak ja?
Rozpędził się.
— Odważyłem się niegdyś dosiąść grzbietu tłumu, dla pani, księżno. Polem wsiąść na statek, znowu dla pani,
Strona:PL H Mann Diana.djvu/247
Ta strona została przepisana.