Otworzyła okno i zdawało się jej, że usłyszała: „Śmierć księżnej Assy“.
Chmara gazeciarzy zbliżała się, podejrzane typy, jedni w łachmanach, inni w strojach narodowych. Wystawali oni godzinami przed drukarnią groźnego pisma, kpiąc z siebie wzajemnie i grożąc sobie. Przy ukazaniu się nowego numeru następowała krótka bijatyka; szczęśliwcy, którzy pochwycili pierwsze paczki wilgotnego papieru, wynurzali się z czarnej gromady i z dzikiem wyciem rzucali się na najbardziej dochodowe ulice, które w nocy pulsowały życiem. Gdzie przebiegali, ulica pokrywała się wielkiemi, białemi strzępami, które niecierpliwe ręce trzymały w świetle latarń.
Przed wszystkimi biegł człowiek o szczudle. Był wysoki, ostre jego kości przebijały łachmany. Pierś jego była pusta, a pięści suche i żylaste. Szara jego twarz, niemal bez konturów, wyglądała jak wytarta przez nędzę, z niepewnemi cieniami zamiast oczu. Ale wyrzucając z wyciem górną część tułowia do przodu i twardo uderzając drewnianą nogą o bruk, rozwierał szeroko usta, z których jak z czarnej jaskini, z sykiem i gwizdem, dysząc wściekłością i pełne nienawiści, która się wysilała, aby zakosztować swego szczęścia, wylatywały słowa, wszędzie pożądliwie witane.
— Niezwykle ważny artykuł Paola Della Pergoli! Upadek wielkiej damy! Zdemaskowanie i śmierć moralna księżnej Assy!
„Co to znaczy?“ zadawała sobie księżna pytanie.
We wszystkiem tem nie widziała jeszcze nic więcej, jak skrzywioną w skurczu nienawiści twarz krzyczącego. Spacerowicze otoczyli go, wydzierając mu gazety. Zebrał szybko miedziaki, przerwał koło i pomknął dalej, stukając, wrzeszcząc i przewracając się. I było rzeczą niepojętą, że ten kaleka, ten śmiertelnie chory, ciągle przeganiał wszystkich swoich towarzyszów. Co go gnało na ich czoło —
Strona:PL H Mann Diana.djvu/255
Ta strona została przepisana.