Strona:PL H Mann Diana.djvu/33

Ta strona została przepisana.

Zazdrość rodów krajowych nie pozwoliła Dalmatom szukać władcy pośród siebie. Mocarstwa, znużone niekończącem się nigdy za poprzednich rządów wojnami rasowemi i domowemi, skierowały wybór ludu dalmackiego na Mikołaja, pozostającego jeszcze do dyspozycji Koburga. Aby mu zaproponować koronę, trzeba było dotrzeć aż do ukrytego dom ku myśliwskiego, gdzie mieszkał w jednej kuchni z naganiaczami i psami, był to niepretensjonalny mruk, który włóczył się w płaszczu futrzanym, kołpaku i z fajką po lasach, jak św. Mikołaj. Przeprowadzka w charakterze panującego do odległego państwa, o którego położeniu nie miał bliższego pojęcia, nie była dla starca łatwa; ale uświadomił sobie swój obowiązek książęcy. Kanclerz sprzymierzony miał mu powiedzieć przy pożegnaniu: „Niech pan jedzie z Bogiem i dba o to, abyśmy o pańskim kraju nic więcej nie słyszeli“.
Mikołaj dbał. Rządził cicho i skromnie. A choć z biegiem lat nigdy nie wyszło najaw, czy był on mądry, porywczy, podstępny lub szlachetny, to przecież jedno stało się odrazu jasne: że był czcigodny. Narody jego, które życzyły sobie wzajemnie zubożenia i zupełnego wytrzebienia, godziły się pod tym jednym względem, że spoglądały na swego sędziwego króla z miłością i rozrzewnieniem. Mikołaj był wzorem ojca rodziny. Głęboka, niewątpliwa czcigodność spowijała wszystkich, co stali blisko niego, jakby w płaszcz, pod którego fałdami znikały ich występki. Nikt się nie oburzał na następcę tronu, młodego Filipa, który odkąd ukończyło się jego wychowanie w Theresianum wiedeńskiem, żył i używał po sowizdrzalsku; a piękna przyjaciółka króla cieszyła się powszechnem uznaniem.
Beata Schnaken była małą artystką, która przeniesiona z Wiednia do Zary, nie znalazła nikogo, kto chciałby zapłacić jej długi. W rozpaczy wymknęła się o piątej rano