Księżna informowała się nawet niekiedy z gazet o czynach i ruchach tego towarzystwa. Ktoby jej powiedział przed pięciu miesiącami w Paryżu, że dla przepędzenia czasu sięgnie do takich środków.
Książę Fili jechał pewnego dnia konno przez plac. Violanta stała lekka i rozleniwiona na monumentalnym balkonie swego pierwszego piętra i spoglądała wzdłuż kolumn, u których stóp dwa gryfy strzegły portalu. Z lewej strony jechał elegancki kawaler, z prawej Hunn w uniformie, w środku zaś człowieczek o złej postawie, rzucający dokoła niepewne spojrzenia i grzebiący nieustannie blademi dłońmi w rzadkich włosach na policzkach. Księżna chciała się cofnąć; ale Fili już ją dojrzał. Wyrzucił ramiona w powietrze, twarz jego zapłonęła i zaróżowiła się. Chciał się zatrzymać. Elegancki jego towarzysz przystanął usłużnie, ale olbrzymi wojak szarpnął brutalnie za cugle konia księcia. Fili posłusznie wciągnął znowu głowę w ramiona i pojechał dalej bez skargi. Jego godny litości grzbiet znikł za rogiem.
Było to w grudniu. Jechała pewnego razu przez zatokę portową. Jasne, piękne miasto, zbudowane z wdziękiem Włoch, pozostało za nią; naprzeciw niej, pod ciężkiem, groźnie zachmurzonem niebem leżała tylko kamienna pustynia z chylącemi się chatkami. Widok ten, który ją zabolał, pobudził w niej coś, jakąś potrzebę odważenia się, działania, zmierzenia sił; kazała sobie podać wiosła, zanurzyła je odważnie w hałaśliwych falach, otaczających łódź. Widziała, że jest bezsilna, i walczyła z przekory. Wtem spostrzegła na brzegu kilku mężczyzn z rozwartemi ustami i dziko podniesionemi ramionami. Wydawali się zagniewani; jakiś starzec z potarganą białą brodą groził jej pięściami i przeskakiwał z nogi na nogę.
— Co się tym ludziom stało? — zapytała swego gondoljera.
Strona:PL H Mann Diana.djvu/35
Ta strona została przepisana.