— Idę już.
Smutno skinął głową.
— Więc księżna rzeczywiście nie chce?
Ujęła sznur dzwonka.
— Przecież idę już, — mruknął Fili. — Żeby tylko w końcu nie wynikło z tego między nami jakieś fâché.
I znikł.
Nad ranem zasnęła. Następcy tronu nie przypominała sobie potem prawie wcale. Przez szereg dni nie zajmowała się Pavicem. Natomiast przetrawiła jeszcze raz w pamięci mnóstwo dawnych przeżyć. Rozmowy, prowadzone niegdyś w Paryżu lub Wiedniu, słyszała znowu od pierwszego do ostatniego słowa: ale teraz otrzymały wszystkie nie-oczekiwane znaczenie. Osoby stanęły przed nią na nowo. To przecież byli kochankowie... i to także. A ten tam — to oszukany mąż. Wówczas spoglądała na to wszystko z uśmiechem, jak we śnie. Klucz do tych cennych snów teraz dopiero przypadkowo wpadł jej w ręce. Otwierała więc każdy. Szła niezwykle ubawiona dokoła i wydobywała z zakątków pamięci jeden zapomniany żart po drugim i nagle rozumiała je wszystkie. Jak opóźnione o lata całe echo brzmiał jej samotny śmiech przez sale.
Strona:PL H Mann Diana.djvu/80
Ta strona została przepisana.