Fatma była głodna, jedzenie pachniało dobrą oliwą. Przyjęła zaproszenie i podniosła łyżkę żebraka do ust. Nie przywiązywała wielkiej wagi do życia ludzkiego i uważała za ważniejsze, aby każdy czynił dla swego utrzymania wszystko, co może. Opowiadała swojej przyjaciółce:
— W Smyrnie miał mój mąż moc małych Mameluków, którzy wyrośli w pałacu. A na balustradzie naszego balkonu stały wielkie kule marmurowe. Czasami pasza kazał przychodzić Mamelukom na balkon i mierzył ich. Który był niższy od kul marmurowych, dostawał sztukę złota. Który zaś był większy: — obcinano mu głowę.
Zaćwierkała jasno.
— Zabawę tę mąż mój sam wynalazł.
Księżna pozostała poważna. Zastanawiała się i nie wiedziała, czy takie obojętne igranie ze śmiercią było ohydne czy wielkie.
Było gorąco. Dwie damy siedziały w chmurach słodkiego dymu na niskim tapczanie, na wzniesieniu z trzech alabastrowych stopni. Pokój nie miał okna, drzwi były otwarte na jaskrawo zalany słońcem dziedziniec; wisiały na nich gałązki różane, które wchodzący musiał usunąć. Za drzwiami tłusto czarni murzyni z czerwonemi opaskami na biodrach przesuwali się po płytach marmurowych. Niewolnice, bielsze niż kolumny, za któremi się przemykały, kołysząc się w jedwabiach o matowych barwach, nosiły na głowach bronzowe misy, na których brzegu kładły rękę. Wyciągnięte ramię błyszczało z naprężonemi mięśniami. WT pachwinach połyskiwało złociście. Jedna z nich przyniosła na misach z lapis lazuli seker lokoum i rachat lokoum, wspaniałe „kęsy pokoju“, pozostawiające na języku, gdzie się rozpływały, łagodny przedsmak raju. Inna, przesuwając się szybko przez pokój na różowych palcach nóg, pozostawiała za sobą cudowne wonie; zdawały się one wytryskiwać z koniuszków jej palców.
Strona:PL H Mann Diana.djvu/97
Ta strona została przepisana.