Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/122

Ta strona została przepisana.

ściach wyrazu “Bayete”, poczem zwrócił z jakimś rozkazem do swoich towarzyszów. Ci zabrali się natychmiast do pakowania naszych rzeczy, ofiarując się nieść za nas wszystko z wyjątkiem strzelb, których nie chcieli się dotknąć. Pochwycili także ubranie Gooda, które starannie złożone leżało na trawie i nie chcieli mu go oddać, pomimo domagań się z jego strony.
— Niech wódz o przezroczystem oku i znikających zębach nie dotyka się niczego — powiedział stary Kukuanas. — Jego niewolnicy zaniosą mu wszystko.
— Ależ ja chcę się ubrać! — wrzeszczał Good po angielsku. Umbopa wytłómaczył im, o co mu chodziło.
— Czyby pan nasz chciał ukryć swoje piękne białe nogi przed oczami sług swoich? — zapytał Infadoos. — Czyżeśmy obrazili go, że nas chce tak ukarać?
Tu już o mało nie wybuchnąłem szalonym śmiechem; tembardziej, że niosący rzeczy oddalił się już z niemi.
— Bodajeś pękł! — klął Good. — Patrzcie, ten czarny djabeł zabrał mi moje spodnie.
— Słuchaj Good — wtrącił sir Henryk — musisz pozostać w charakterze, w jakim się im ukazałeś. Nie możesz kłaść spodni. Przykro mi,