przeciwnego brzegu wielkiej fosy. Wewnętrzne zabudowanie kraalu zasługiwało na uwagę, środkiem biegła szeroka ulica, poprzerzynana bocznemi uliczkami tak przeprowadzonemi, że tworzyły kwadraty zabudowane domkami, a w każdym kwadracie obozował jeden oddział. Domki te podobnie jak u Zulusów stawiane były w kształcie kopuł, ściany miały plecione a dachy trawą kryte, tylko różniły się od zuluskich tem, że miały drzwi prowadzące do wnętrza. Były także o wiele większe i otoczone na sześć stóp szeroką werendą, wysypaną sproszkowanem i mocno udeptanem wapnem.
Po obu stronach głównej ulicy, kobiety ciekawe zobaczenia nas utworzyły szpaler. Były one jak na murzynki dziwnie piękne. Wysokie, zgrabne, włosy krótkie wprawdzie, ale więcej kręcące się niż wełniste, linie twarzy więcej proste a usta mniej grube niż zwykle u Afrykanek. Ale uderzyła nas przedewszystkiem dziwna powaga w ich zachowaniu się, czem właśnie odróżniały się od Zulusek i kuzynek swoich z drugiej strony Zanzibaru. Ciekawość przywiodła je wprawdzie na nasze spotkanie, nie zdradziły się jednak z żadnem słowem dzikiego podziwienia.
Kiedyśmy dotarli do środka kraalu, Infadoos zatrzymał się przed drzwiami dużej chaty, otoczonej w pewnej odległości rzędem chat mniejszych.
Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/132
Ta strona została przepisana.