Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/161

Ta strona została przepisana.

— Tak myślisz, patrz więc mój stryju. Jam jest Ignosi, prawy król Kukuanasów.
I szybkim ruchem zsuwając przepaskę “moocha” okrywającą mu biodra — patrz — zawołał — widzisz to? — i wskazał na obejmujący go w pasie tatuowany niebieski znak węża, którego ogon ginął w otwartej paszczy ponad biodrami.
Infadoosowi ledwie oczy nie powypadały z głowy, z takiem wpatrzył się w niego natężeniem, wreszcie upadł na kolana.
— Koom! koom! — wyjąkał — ty jesteś synem mojego brata! ty jesteś królem!
— Czyżem ci nie mówił, stryju? — z łagodnym wyrzutem wyrzekł Umbopa. — Powstań, jeszcze nie jestem królem, ale przy twojej pomocy i tych tu dzielnych białych ludzi, którzy są moimi przyjaciółmi, mogę nim zostać. Zanim to jednak nastąpi, stara Gagoola wyrzekła prawdę, że się ta ziemia krwią zarumieni, jej krwią także, bo ona słowami zamordowała mojego ojca i wypędziła moją matkę. A teraz wybieraj, Infadoosie. Czy chcesz, położywszy ręce w moje ręce, przysiądz mi na wierność? Czy chcesz dzielić niebezpieczeństwa, które mnie czekają i pomódz mi do wypędzenia mordercy i tyrana? Chcesz czy nie chcesz? Wybieraj!
Starzec przyłożył rękę i myślał. Potem